Spod resztek topniejącego śniegu lub zeszłorocznych liści przebijają się pierwsze przebiśniegi a wraz z nimi budzi się wiosna i budzą się nad rzekami żaby. Kiedyś odbywało się to w pierwszych dniach marca, czasami w połowie lub w czas kalendarzowej wiosny. Lecz przez ostatnie lata zaobserwować możemy coraz cieplejsze zimy, więc sytuacja ta mam miejsce coraz wcześniej, nawet już w ostatnich dniach stycznia lub z początkiem lutego potrafią się pokazać.
Ospałe, powolne długo jeszcze pozostają bezradne i bezbronne. Ocieplający się klimat, który wprowadził takie zamieszanie i instynkt nakazuje im gnać, co sił ku brzegom, bo pozostanie w wodzie oznaczać może tylko śmierć. Tak, wraz z pierwszą zauważoną nad wodą żabą zaczyna się pierwszy pstrągowy szaleńczy okres „wielkiej wyżery”. Wymęczone i wychudzone niedawno zakończonym tarłem pstrągi potokowe wiedzą, że wraz z pierwszymi pojawiającymi się płazami nadchodzi czas, kiedy do stołu zapraszają. Praktycznie poza majem, okresem kiedy masowo roi się długo wyczekiwana przez muszkarzy jętka jest to jedyny taki okres szaleńczego i intensywnego żerowania pstrągów potokowych.
pierwsze śnieżynki
Pstrągowy prolog
Znam wielu doświadczonych wędkarzy łowiących pstrągi potokowe od lat, dla których właśnie pojawienie się żab było sygnałem do rozpoczęcia sezonu. W środowisku wędkarskim łowienie tych ryby nazywane jest chorobą. I wcale mnie to nie dziwi, ponieważ „pstrągarstwo” ma w sobie coś z szaleńczego nałogu, jest swoistym misterium. Każda wyprawa to coś więcej niż wyjazd na ryby. Wielogodzinne dojazdy nad wodę, poprzedzone długimi i żmudnymi przygotowaniami, przeglądaniem przynęt pstrągowych, opracowywaniem strategii oraz wielogodzinne łowienie połączone z wieloma przechodzonymi kilometrami potrafiłoby zmęczyć niejednego spławikowca czy grunciarza, lecz dla pstrągarza to normalny dzień spędzony nad wodą. Szczególnie po kilku miesięcznej przerwie, kiedy na domowej wadze zauważamy lekką nadwagę po świątecznym obżarstwie.
marcowy lorbas
Okres, gdy masowo nad rzekami pojawiają się żaby to swoista biesiada dla pstrągów potokowych. Osłabiony płaz, porwany przez nurt, paraduje niczym modelka na wybiegu, nad kryjówkami, swych kropkowanych oprawców, którym instynkt podpowiada tylko jedno – darmowa, łatwa wyżera. Woda jeszcze uboga we wszelkie organizmy, brak owadów, którymi można by zregenerować siły, więc tak naprawdę żabie udko to praktycznie dar od losu dla głodnych i zmęczonych pstrągów.
Praktycznie jak podczas każdego innego masowego pojawiania się organizmów pstrągi nastawiają się z reguły na jeden rodzaj pokarmu a zupełnym przypadkiem jest, że od czasu do czasu zjedzą coś innego. Wielokrotnie zdarzało się, że podczas obławiania bankowej miejscówki np. woblerem spuszczanym do dna lub przytrzymywanym w przydennej strefie nie mogłem doczekać się, kiedy skuszę czającego się tam lorbasa i choć wiedziałem, że on tam jest, moje próby kończyły się fiaskiem. Lecz kiedy pierwszy raz w podobnej sytuacji zauważyłem, że z miejsca, które właśnie skończyłem obławiać, wyskoczył niczym torpeda do spływającej z prądem żaby potężny pstrąg. By w ułamku sekundy znowu zniknąć w cieniach przydennych zwalisk, a tylko fala na wodzie po ataku była widoczna chwilę dłużej. Wtedy dotarło do mnie, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi, że najważniejszym elementem pstrągowego zachwytu żabami nie jest to, na co się łowi, lecz jaki sposób? Po tym właśnie zdarzeniu wróciwszy do domu sięgnąłem po poradnik, w którym o płazach bezogoniastych znalazłem wszystko, co było mi potrzebne by do następnego spotkania z potężnym pstrągiem być już choć w części przygotowanym.
Żabie wabie
Producenci wciąż prześcigają się w produkcji coraz to doskonalszych przynęt często do złudzenia przypominające te naturalne, na czym oczywiście korzystamy my wędkarze. Z pewnością nie musimy już jak dawniej to bywało, rzeźbić czegoś po nocach w domowych warsztacikach by móc zaspokoić rybie wymagania i apetyty. Chyba, że ktoś tak jak ja, uwielbia coś wystrugać, ot tak dla własnej przyjemności i satysfakcji. A więc pierwszym krokiem do pstrągowego kumkania jest wizyta w sklepie wędkarskim i doposażenie naszego pudełka, o ile już nie posiadamy, żabo podobne przynęty.
żabie wabie
Mogą to być woblery płytko schodzące lub ze sterem prawie pionowym tzw. powierzchniówki lub pracujące tuż pod lustrem wody. Równie skuteczne są też wszelkie silikonowe produkty dosłownie imitujące żaby, lub też twistery z podwójnym ogonkiem, czyli popularne portki, oczywiście uzbrojone w kilku gramowe główki jigowe. Bardzo skuteczną przynętą są też małe pękate, prawie okrągłe trzy czy cztero centymetrowe woblerki w barwach będących żabimi odzwierciedleniami. Kolorystyka tych przynęt nie powinna być bardzo odbiegająca od rzeczywistego ubarwienia płazów, lecz czasami nieco odmienności się przyda i warto mieć jedną lub dwie zupełnie fantazyjne przynęty. Jednak większość powinna mieścić się w kanonach zieleni, brązów, wszelkich oliwek, czy miodowego lub herbacianego koloru z dodatkami czerni, żółtego czy piasku pustyni.
Żabi ruch pstrągowy sus
Podczas marcowych przebudzeń płazów udało mi się dostrzec, że jest kilka momentów, w których nawet najbardziej najedzony pstrąg kierowany głównie instynktem, a nie zachłannością nie odmówi sobie kolejnego dania, które praktycznie zostało podane mu na tacy i bez żadnego wysiłku może zostać skonsumowane. Tak, więc nie zliczoną ilość ataków kropkowanych drapieżców widziałem w momencie, kiedy jeszcze osłabiony płaz spływając z nurtem rzeki próbuje usilnie znaleźć miejsce, w którym uciąg wody będzie nieco słabszy by dobić gdzieś do brzegu, wystarczył jeden ruch płaza, by już w tym samym momencie zniknąć z powierzchni wraz ze swym oprawcą. Wielokrotnie też widziałem sceny zupełnie odwrotne do tej sytuacji, kiedy unosząca się z prądem rzeki żaba usilnie próbowała wydostać na brzeg i dosłownie na chwilę znieruchomiała by w tym momencie stać się ofiarą. Inną jeszcze nieco odrębną sytuacją, którą zdarzyło mi się parę razy zaobserwować był moment, w którym przestraszony płaz wskakuje do rzeki a instynkt nakazuje jej szalone, długie ruchy w kierunku dna. Niestety dla niej w pobliżu przebywał właśnie wygłodniały pstrąg, który bez wahania, niemal natychmiast zaatakował. Tak, więc te i wiele podobnych sytuacji pozwoliły mi wypracować strategię na marcowe pstrągi. Choć nie łatwo jest naśladować żabę i jej ospałe, leniwe ruchy to jednak jest to skuteczny sposób na marcowe lorbasy, które teraz niczym Francuzi objadają się żabimi udkami.
smakosz żabich udek
Teoria rzutu
Nie jestem zwolennikiem opisywania takich spostrzeżeń w kanonach wędkarskich mądrości, którymi należy się kierować i tylko tak postępować, bo jest to jedyna słuszna racja i stronię od pisania w tym stylu. Pewnie ze względów na to, iż często bywam nad różnymi wodami w naszym kraju spotykając tam wielu znakomitych wędkarzy, o których jeszcze nikt nigdy nie słyszał a którzy łowią równie skutecznie ba, może nawet dużo lepiej niż wielu autorów różnych publikacji, którzy starają się was przekonać do swej teorii jedynej i słusznej. Nie ma w marcowych łowach żadnej filozofii czy ukrytych tajników a jedynymi czynnikami wpływającymi na skuteczność połowów jest wspomniana już wyżej żabo podobna przynętą oraz jej mało filozoficzny, lecz wymagający od wędkarza tylko nieco umiejętności i doświadczenia sposób poprowadzenia skokowymi ruchami. Tak, więc standardowo rzut pod prąd, skosem, tuż pod drugi brzeg. Lekki ruch szczytówką, podciągnięcie i znowu pozwalam swej przynęcie dryfować, lub też dłuższymi skokami z dłuższymi wypłynięciami na powierzchnię, tak aż nie sprowadzę jej pod same nogi. Tak, to płaz, szukający miejsca do lądowania, na suchym lądzie.
polując na lorbasa
Można też nieco inaczej, tuż po zarzuceniu, kilka szybkich i gwałtownych ruchów by przynęta dotknęła dna, to właśnie spłoszona czymś żaba wskoczyła do wody próbując się skryć w przydennych cieniach. By po chwili poprowadzić ją jednostajnie poprzez podciąganie i popuszczanie jej z nurtem nad dobrze rokującymi miejscówkami. Innym jeszcze skutecznym sposobem na przedwiosenne pstrągi, szczególnie w miejscach, które dało się obłowić tylko od góry np. potężne zwalisko dużym podmyciem, był rzut wykonany z prądem. Kilka metrów od niego tak by przynęta dotarła do punktu docelowego unosząc się na wodzie poprzez wypuszczanie jej na szczytówce oczywiście cały czas kontrolując napięcie linki i tak kilka razy, aż do momentu, kiedy nastąpi uderzenie albo, kiedy stwierdzimy, iż ten dołek jest pusty i może następnym razem znajdzie tam dla siebie miejsce chytry i przebiegły pstrąg.
Słów kilka o sprzęcie
Choć wiem, że ilu łowiących tyle samo opinii na temat wyposażenia pstrągarza to jednak pozwolę sobie na podzielenie się z wami moimi spostrzeżeniami. Wybierając się na małe bądź średnie rzeczki, często mocno porośnięte z bardzo utrudnionym dostępem do nich, nie polecałbym wędzisk dłuższych jak 240 cm, choć sam używam 210 cm i tak czasami wydaje mi się, że jest on całe 20 cm za długi.
możliwości krótkiego wędziska
Zupełnie inaczej, odmiennie,wygląda to na rzekach większych bądź też bardzo dużych, kiedy bez problemu poruszamy z kijem 270 lub 300 cm, jak również dużo łatwiej będzie nam podać przynętę i swobodnie nią prezentować. Innym ważnym elementem jest kołowrotek, który nie powinien być, zbyt duży, a jedynie posiadać tylko szeroką szpulę, z której łatwiej będzie nam wypuszczać te najmniejsze przynęty. Oprócz wspomnianej już szpuli, hamulec to rzecz istotna, ważne by, był jak najbardziej precyzyjny i dokładny tak by można szybko go regulować np. podczas zmagań z olbrzymim pstrągiem. Dodatkiem ułatwiającym nam wędkowanie, który jednocześnie podniesie nasze szanse i chronić będzie oczy od nadmiernej ilości światła będą okulary polaroidowe. W zależności od natężenia promieni słonecznych jak również od klarowności wody zakładam rozjaśniające lub ściemniające. Innym, ale również mającym ogromny wpływ na skuteczność połowów jest linka, czyli żyłka bądź plecionka. I tak jak z wędziskami czy kołowrotkami to rzecz gustu, doświadczenia bądź też zasobności naszego portfela. Jednak moim zdaniem plecionki, które używam osobiście coraz częściej wypierają przy połowach żyłki. Z pewnością ze względu na swoją dużo większą wytrzymałość proporcjonalnie do grubości. A jedynym ich mankamentem przy pstrągowych połowach jest zbyt mała rozciągliwość w porównaniu do żyłki, którą jednak można zniwelować dokładnie regulując hamulec kołowrotka.
portret pstrąga
Pstrągowy epilog
Pstrągowe kumkanie podczas marcowych połowów wielokrotnie obdarzyło mnie niezłym okazem, od kiedy odkryłem żabie tajemnice i choć tylko w części opanowałem żabie ruchy. Jednak pstrąg spośród wielu gatunków ryb, które łowię jest przeciwnikiem wymagającym od wędkarza przede wszystkim skupienia, koncentracji, jak również uczy spokoju i pokory oraz wymaga ciągłego doskonalenia warsztatu. Tak, więc w rozpoczynającym się właśnie sezonie życzę wam samych przyjemnych chwil spędzonych nad wodą oraz okazów życia, których w naszych wodach pływa jeszcze dość sporo więc zostaje tylko łowić, łowić i jeszcze raz łowić.
Pozdrawiam i do zobaczenia gdzieś nad wodą
Paweł GARBUS Kołodziejczyk