Lipiec to jeden z najgorszych miesięcy wędkarskich, letnie upały dokuczają nie tylko ludziom, powodują również małą aktywność ryb lub ograniczają ją do bardzo krótkich okresów żerowania. Ciepła i zielonkawo-kwitnąca woda oraz ciągle czepiające się zielsko naszych przynęt nie daje komfortu łowienia. Jednak przy odrobinie szczęścia i determinacji można trafić na żerowania wielkich szczupaków w samo południe, trzeba tylko łowić, łowić i jeszcze raz łowić.
Tomek i jego 99 cm
Lipcowe połowy szczupaków nie należą do najłatwiejszych, jednak po spełnieniu kilku warunków i to może okazać się wcale nie takie trudne. Wybierając się o tej porze roku na zupełnie nowe łowisko, na tak zwane rozpoznanie czy zwiad najlepiej stawić się tuż przed świtem, kiedy woda nieco chłodniejsza po nocy i mało jeszcze nasłoneczniona wzmaga apetyty zębaczy. Drugim okresem wzmożonych żerowań jest późne popołudnie do samego zachodu słońca lub jeszcze chwilkę po zmierzchu, choć i to nie jest regułą. W ciągu dnia ryby przemieszczają się w poszukiwaniu pokarmu, dlatego jednym z podstawowych elementów wyposażenia powinna być echosonda, która pomoże zlokalizować nam posiłek drapieżcy, bo jak mówią stare wędkarskie porzekadła „gdzie ofiara tam i oprawca”. W ciągu dnia najlepszymi stanowiskami dla szczupaka będą miejsca gdzie głębokość nie przekracza kilku metrów a dno mocno porośnięte jest wszelką podwodną roślinnością, która zarówno gwarantuje bezpieczeństwo szczupakowatego pokarmu jak również im samym. Jednak nie są to łowiska zbyt łatwe i trzeba się do nich nieco przygotować sprzętowo.
mamuśka z Lubiąża
Nawet nieco mniejsze szczupaki bez pardonu i z ogromną siłą atakują średniej wielkości przynęty, a zatem nie rozczulajmy się dobierając nasze przynęty tak by po części wyeliminować te najmniejsze osobniki. Podstawowym elementem wyposażenia spinningisty o tej porze roku powinny być jak największe woblery, najlepsze były by jerki jednak wiem, że wielu wędkarzy jeszcze z dużą niechęcią patrzy na te przynęty. Ciężkie, toporne i nieco trudniejsze w prowadzeniu. Sam też wielokrotnie próbowałem używać wędki castingowej jednak wieloletnie nawyki i przyzwyczajenie do tradycji są znacznie silniejsze. Producenci w swej ofercie nie przewidzieli jednak takich jak ja, dlatego też zamówiłem w pracowni kij bardzo przypominający wędkę castingową o długości 180 centymetrów i do 80 gram wyrzutu, lecz pod tradycyjny kołowrotek o stałej szpuli. W ten sposób bez problemu mogę posługiwać się jerkowymi przynętami pozostając jednak wierny tradycji. Skutecznymi i bardzo przypominającymi wspomniane wcześniej woblery bez sterowe są też duże woblery ze sterem i płytko schodzące np. woblery łamane przypominające swym wyglądem szczupaki. Bo jak wiadomo już chyba wszystkim szczupaki są kanibalami i bez zahamowań atakują się nawzajem, co wielokrotnie pewnie zdarzyło się nie jednemu łowcy, kiedy holując jednego mniejszego szczupaka atakowany był przez następnego znacznie większego.
C&R
Podobną regułę stosuję przy doborze przynęt silikonowych staram się zachować różnorodność wielkościową jednak nie brakuje tych mniejszych jak i tych naprawdę bardzo dużych, np. kopyta 4, 5 czy 6 na główkach jigowych w rozmiarach do 12/0 i nie przekraczającej 10 gram. Kolorystykę staram się dobierać według pewnych schematów biorąc pod uwagę porę dnia i stopień nasłonecznienia wody, czyli czym jaśniej tym ciemniejsze i bardziej naturalne przynęty i odwrotnie, czym bardzie pochmurno tym bardziej jaskrawo. Jednak i w tych przypadkach często odbiegam od utartych reguł i czasami z przekory a czasami z czystej ciekawości o tak dla nowych doświadczeń zamieniam przynęty na przekór, czyli czym jaśniej, tym bardziej jaskrawo i często właśnie takie eksperymenty, przynoszą niesamowite efekty. Z pewnością ważnym elementem jest przypon, dlatego też do tych największych przynęt stosuję dostępne na rynku przypony wykonane z tytanowego drutu, które ze względu na swoją sztywność, również ułatwiają mi ich prowadzenie powodując, że mam nad nimi pełną kontrolę. W podstawowym wyposażeniu nie może zabraknąć szczypiec do wypinania przynęt jak również rozwieracza do dużych, zębatych szczęk marmurkowych drapieżców, o czym pewnie przekonał się już nie jeden z was wracając do domu z poranionymi palcami przez szczupacze zęby, które jak tarka ranią czasami bardzo mocno i boleśnie a do tego rany goją się bardzo długo.
jerkując
Jednym z wielu skutecznych sposobów jest wyszukanie na zbiorniku podwodnych łąkowych blatów z ostrym spadem lub kantem, od którego zaczynam łowić, co jakiś czas kotwicząc coraz bliżej brzegu. Drugim taktycznym, równie skutecznym sposobem na lipcowe połowy szczupaka, oczywiście przy sprzyjających warunkach atmosferycznych jest łowienie w dryfie. Przy delikatnym wietrze ustawiamy się na najbardziej wysuniętą część zatoki tak by znosiło nas w kierunku brzegu i obławiamy wokół siebie. Pomimo tego, że szczupaki to terytorialiści, którzy z ogromną zawziętością bronią swoich rewirów, zdarzyć się może, że w ciągu jednego dryfu trafi nam się kilka sztuk złowionych prawie obok siebie praktycznie z jednej łąki lub zatoki. To częste przypadki szczególnie wtedy, kiedy na ekranie echosondy pokazują się znaczne ławice drobnicy.
jeziorowy szczupak
Łowienie jak żartobliwie mówią o nich wędkarze „kaczych dziobów” jest chyba najbardziej spektakularne i dostarczające wędkarzowi niezapomnianych atrakcji. Ataki tuż pod lustrem wody, widowiskowe świece na ogonie tych troszkę mniejszych osobników czy też potężne młynki i odjazdy tych znacznie większych okazów dają poczucie widowiska teatralnego.
Szczupak jako jeden z nielicznych nie goni swej ofiary, atakuje z miejsca z niesamowitą siłą i szybkością, przy czym jego zachłanność nie pozwala mu przepuścić żadnej okazji. Być może, właśnie to wszystko powoduje, że ogromna większość wędkarzy właśnie, dlatego wybiera ten gatunek na swój celownik, nie zapominajmy jednak, że nasze łowiska z roku na rok są coraz uboższe w rybostan tego drapieżnika, dlatego starajmy się wszyscy o to, by jak najwięcej wracało z nich do wody, bo przyjemność z polowania jest znacznie większa od samego zabijania.
Pozdrawiam i do zobaczenia gdzieś nad wodą
Paweł GARBUS Kołodziejczyk