Nowy sezon wędkarski rozpoczęty, pierwsze trociowo - pstrągowe wyprawy już za mną, jednak ta niecodzienna zima a w rzeczywistości jej brak z wyjątkowo dodatnimi temperaturami spowodowała nie małe zamieszanie w ichtiofaunie.
styczniowy pstrąg
Korzystając z okazji braku pokrywy lodowej i mojej okoniowej fascynacji postanowiłem pierwszy raz w tym nowym sezonie sprawdzić, co w jeziorowej toni piszczy i wybrałem się na wędkowanie z łodzi. Pokusa była o tyle większa, że od jakiegoś czasu jestem w posiadaniu nowych przynęt 4play Shad, które są nowością na rok 2013.
zimowy okoń
Seria ta składa się z dwóch wersji Ready to Fish (gotowe do użycia - uzbrojone) oraz Loose Body (do uzbrojenia w główki jigowe). Trzy wielkości w sześciu kolorach daje już niezłą możliwość kombinacji, jednak by skusić zimowego pasiaka przynęta nie może być zbyt duża, zatem z całej oferty wybrałem najmniejsze w wielkości 7,2 cm.
zimowy okonek
Wersja Reday to Fish uzbrojona jest w obciążenie 8 gramowe, co pozwoli mi swobodnie posługiwać się to przynętą na różnych głębokościach jak również wersję Loose Body, którą uzbroiłem w różne wielkości główek jigowych. Dla urozmaicenia uzupełniłem pudełko najmniejszym prawie 7 cm Cannibalem w moim ulubionym kolorze Firetiger.
zimowy okoń z opadu
Celem wyprawy było małe śródleśne jeziorko, które w ciągu ostatniego sezonu obdarowałem mnie kilkoma naprawdę ładnymi okoniami, dlatego pokładałem bardzo duże nadzieje w tej wodzie. Kilka minut po dziesiątej zwodowałem łódkę i rozpocząłem tegoroczne pierwsze okoniowe zmagania. Słońce raz po raz przebijało się za chmur podgrzewając zimowe powietrze a termometr wskazywał prawie dziesięć stopni w plusie, więc warunki jak na tę porę roku były nadzwyczaj komfortowe.
Zimowe okonie wymagają nieco innego przygotowania sprzętowego, dlatego też do tych połowów wybrałem kij z serii Parabellum Spin UL o długości 215 cm i gramaturze wyrzutu do 7 gram. Głębokie ugięcie i paraboliczna akcja pozwala na dalekie rzuty, ale również na płynny i pewny hol nawet tych największych garbatych rozbójników. Wędzisko uzbroiłem w niewielki kołowrotek, na który nawinąłem cieniutką plecionkę.
styczniowy okoń
O tej porze roku okonie większość czasu spędzają w strefie przydennej tam gdzie mają swoje kryjóweczki i tylko na krótkie okresy intensywnego żerowania wypuszczają się na płytsze rewiry. Zatem podstawową metodą będzie oczywiście jigowanie połączone z metodą opadu, lecz nie tak dynamiczne i agresywne jak miało to miejsce w miesiącach poprzednich. Bardziej leniwe i jednostajne a często też nazywane przez wędkarzy „metodą na wleczonego czy na anemika”. Polegające na regularnym i monotonnym prowadzeniu, tak by przynęta nie czepiając się o denne zawady powoli się przesuwała jednak bez podszarpywania, grania szczytówką czy też zbędnego przyspieszania raczej z bardzo częstymi kilku sekundowymi postojami a nawet dłuższymi zatrzymaniami. Szczególnie po intensywnych mroźnych nockach, kiedy ospałe, leniwe ryby są mało aktywne szczególnie w okresie przedpołudniowym. Brania przy takim prowadzeniu nie będą agresywne a cała nasza uwaga powinna być skupiona raczej na lince, która pozwala zauważyć i odpowiednio szybko zareagować na to, co dzieje się z przynętą. Inaczej sprawa wygląda, kiedy wataha ruszy na łowy, co z pewnością zauważymy np. po uciekającej drobnicy. Intensywne żerowanie pozwala a jednocześnie zmusza do szybszego prowadzenia często przypominające te jesienne połowy, jednak czas tak ostrego żerowania jest zazwyczaj bardzo krótki. Kiedy brania ustaną nie oznacza to definitywnego końca okoniowego apetytu, warto wtedy zmienić kolor przynęty bo to on przeważnie jest przyczyną takiego stanu rzeczy.
zimowy głodomor
Tego dnia udało skusić się do brania kilkanaście okoni w wielkości od 15 do prawie 30 cm i choć tym razem nie złowiłem żadnego starego garbusa to jednak ilość oraz niecodzienne okoliczności pozwoliły, choć na chwilę zapomnieć, że trwa jeszcze zima.
Pozdrawiam i do zobaczenia gdzieś nad wodą
Paweł GARBUS Kołodziejczyk